czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 3

                W sobotnią noc nie spali nie tylko Gryfoni. Grupa starszych Ślizgonów, z której większość należała do rodzin, gdzie przynajmniej jedna osoba miała na przedramieniu Mroczny Znak, spotykała się w jednej z opuszczonych sal. No cóż, znalazł się ten jeden niepozorny Gryfon. Poza Peterem Pettigrew pojawili się też bardziej oczekiwani uczniowie. Regulus Black nadal był zaskoczony obecnością Snape’a, nie lubił Tłustowłosego i miał cichą nadzieję, że po niedawnej wielkiej kłótni z panną Evans odpuści sobie młodocianych kandydatów na Śmierciożerców, na rzecz rudowłosej szlamy. Severus najwyraźniej zmienił swój system wartości.
                Tym razem nie było to zwyczajne spotkanie, tak, jak większość z nich oczekiwała. Po tym, jak Peter niepewnie oświadczył, że wykonał swoje zadanie (o którym Regulus nie miał pojęcia, co było niezwykle irytujące! Czemu mieli ufać temu nieudacznikowi?!), drzwi do sali otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Większość z nich jak na zawołanie obróciła się w tamtą stronę z niekrytym zaskoczeniem, ci ciężej myślący wyciągnęli różdżki. Idioci! Gdyby to był nauczyciel, już mieliby przerąbane! Jedynie ich samozwańczy przywódca, Avery, który swoje miejsce zawdzięczał głównie wiekowi, nie wydawał się zaskoczony.
                - Lestrange, jeden z drugim, opuście różdżki! To tak się teraz wita kobiety? – warknęła na braci Bellatrix Black wchodząc do sali dostojnym krokiem. Jej obcasy cicho stukały o kamienną podłogę. Widząc jak starsza kuzynka dumnie patrzy na wszystkich z góry, Regulus poczuł się śmiesznie mały, z resztą nie tylko on, Rudolf i Rabastan skulili się i potulnie schowali różdżki.
                Nie widywali się z Bellą zbyt często, kiedyś przy okazji świąt udało im się kilka razy porozmawiać, wiedział, że dziewczyna czuje co najmniej niechęć do Syriusza, a on częściowo się z nią zgadzał. Nie miał pojęcia, co teraz sądzić o starszym bracie, czuł do niego żal za zostawienie go samego, może chciałby bardziej go przypominać, ale równocześnie Syriusz był zdrajcą. Zdradził ich rodzinę i wszystko, w co Regulus wierzył. Mimo to nie nienawidził go, jak Bellatrix. Kuzynkę nawet lubił, chociaż nie znali się dobrze, może po trochu ją podziwiał. Dołączyła do Śmierciożerców zaraz po skończeniu szkoły i wydawała się niezwykle oddana Czarnemu Panu, poza tym mimo młodego wieku zyskała spory autorytet.
                Kobieta przeszła przez pół pomieszczenia i przystanęła tylko na chwilę, przy Regulusie. Uśmiechnęła się do niego, na co ten odpowiedział jedynie delikatnym grymasem. Nie uśmiechał się zbyt często, nie miał pojęcia jak ma układać mięśnie twarzy, żeby nie wyglądał jak idiota.
- Nie spinaj się, Regi – rzuciła wesoło i delikatnie rozczochrała mu włosy. Najbliżej stojący Ślizgoni parsknęli zgodnym śmiechem, a on zaczął się zastanawiać czemu musi wyglądać przy niej jak dzieciak. Poza tym fajnie byłoby wiedzieć co właściwie tutaj robiła.
                Obserwował ją cały czas, chociaż czuł, że jego policzki płoną od delikatnego rumieńca. Nie umknęło jego uwadze, że dwaj bracia Lestrange robią dokładnie to samo, chociaż z bardziej głupimi minami. Znał Rabastana, nie był idiotą, a mimo to najwyraźniej ogłupiał. A Bellatrix najwyraźniej to zauważała i nie kryła zadowolenia z zainteresowania, chociaż Regulus wątpił, żeby była szczerze zainteresowana którymś z braci. Podeszła do Avery’ego i szybko przekazała mu coś szeptem. Chłopak jakby bardziej się wyprostował i zesztywniał. Po tym obróciła w ich stronę, a atmosfera jakby się zagęściła. Już wszyscy przyglądali się jej z oczekiwaniem jakby była samym Lordem Voldemortem.
- Urocze, szczeniaczki – mruknęła Bellatrix bardziej do siebie. Uśmiechnęła się tajemniczo i wyciągnęła z szaty niewielką kopertę, którą delikatnie zamachała. – Szczeniaczki – powtórzyła już głośniej –co powiecie na skończenie zabawy w piaskownicy?
- Wcale się nie bawimy! – zaprotestował któryś z młodszych chłopaków. Bella zaśmiała się.
- Jasne, jasne…  – mruknęła wywracając oczami. – No to nie zdziwicie się, że Czarny Pan ma dla was, ekhem, zadanie.
                W sali zapadła pełna zdumienia cisza.

***

                Regulus nigdy nie był tak niewyspany, jak tej niedzieli. Pół nocy spędził z resztą „kumpli” na omawianiu przyszłych planów. Nie było to łatwe biorąc pod uwagę fakt, że wskazówek i szczegółów nie mieli wiele, a czas też był ograniczony. Dopiero po wykonaniu tej części zadania mieli dostać kolejną wiadomość. Układ był prosty: jeśli im się uda – zostaną uznani za pełnoprawnych Śmierciożerców, jeśli nie – wpakują się w gigantyczne kłopoty, nie tylko w szkole.
                 Jego zadanie było dość proste, przynajmniej jak na początek. Musiał jedynie znaleźć najlepszy czar lub eliksir zmieniający wygląd. Nie mieli czasu na eliksir wielosokowy, poza tym on akurat był ograniczony czasowo. Wybrano akurat go, bo przygotowując się do SUMów miał pretekst do ciągłego odwiedzania biblioteki bez budzenia większych podejrzeń, a był w swoim roczniku najbardziej rozgarnięty. I nie zamierzał ukrywać zadowolenia, że Snape został z miejsca odrzucony.
                Rano wypił trochę eliksiru rozbudzającego, bo zasypiał nad swoim śniadaniem, zaraz po tym udał się do biblioteki. Znalezienie dobrego zaklęcia bądź eliksiru mogło zająć wieki, a on musiał znaleźć najlepszą opcję, więc czekało go sporo roboty. Całe przedpołudnie spędził z nosem w książkach notując najróżniejsze informacje na temat wszelkich zaklęć i eliksirów mających cokolwiek wspólnego ze zmianą wyglądu. Gdzieś około jedenastej albo dwunastej (powoli tracił poczucie czasu) zauważył przebiegającego obok Lupina. Kumpel Syriusza gorączkowo szukał jakichś książek. Gryfoński prefekt wyglądał jakby zobaczył trupa albo jeszcze gorzej. Regulus z jednej strony wolał nie wiedzieć, o co chodzi, ale z drugiej coś go ciągnęło zarówno do Lupina, jak i do reszty Huncwotów, no pomijając Petera, ten go irytował.
                Syriusz był jego bratem i nie mógł zaprzeczyć, że chciałby być postrzegany przez niego w bardziej pozytywnym świetle. Gdyby chociaż trochę się opamiętał z tym otwartym sprzeciwem wobec ich rodziny… Regulus nie mógł zaprzeczyć, że podziwia brata. Syriusz zawsze mu imponował, był atrakcyjny, czarujący, dziewczyny rzucały się mu do stóp na jedno skinienie, gdyby nadal był w drużynie, byłby świetny na jakiejkolwiek pozycji, a jego talent do magii był po prostu zaskakujący. Nauczyciele mogli go nie znosić jako Huncwota, ale jako uczeń, pomijając jego słynne pyskówki i częstotliwość zrywania się z lekcji, był uwielbiany.
                James Potter, pierwszy Huncwot na równi z jego bratem. Regulus mógł powiedzieć o nim prawie to samo, co o Syriuszu. Czarujący, przystojny, utalentowany, ale kiedy Syriusz zajmował się kolejnymi podbojami miłosnymi, Potter poświęcał swoją uwagę głównie tej rudowłosej szlamie. Młody Black nie mógł powstrzymać cichego zgrzytnięcia zębami. Lily Evans była jednym z jego najgorszych przekleństw, upierdliwa, idealna uczennica, prefekta z powołania, a w dodatku sposób, w jaki traktowała Pottera… Nie, żeby Regulus przejmował się Jamesem, po prostu nie mógł uwierzyć, że tak niesamowity czarodziej marnuje się przy takiej szlamie! Mógł mieć nadzieję, że niedługo będą mogli się jej pozbyć. James zasługiwał na kogoś lepszego. Nawet, jeśli podczas ostatniego meczu prawie zrzucił Regulusa z miotły. (A Black musiał przyznać, że niemiałby nic przeciwko zrzuceniu go z miotły, o ile zrzucającym byłby właśnie Potter.)
                Trzeci i ostatni Huncwot darzony przez Regulusa jakimikolwiek ciepłymi uczuciami – Remus Lupin – akurat siedział kawałek dalej przeszukując książki w poszukiwaniu informacji. Lupin był przeciwieństwem Pottera i Blacka, ale nie do końca. Drugi gryfoński prefekt, idealny uczeń, „ten grzeczny”… No i uroczy. Remus Lupin był cholernie uroczy z tymi jasnymi, wiecznie rozczochranymi włoskami i zielonymi oczkami. Poza tym Regulus podejrzewał, że bez Lupina dwóch wcześniej wspomnianych panów długo by nie pożyło.  Może skoro czegoś tak gorączkowo szukał… Nie, nie może. Ci dwaj na pewno znowu coś odpieprzyli, ewentualnie w coś się wpakowali! Pytanie w co?
                Syknął cicho i z trzaskiem zamknął czytaną książkę przypominając sobie nerwowego Petera z wczorajszego wieczora. Ten mały szczur miał coś namieszać, prawdopodobnie Remusowi teraz chodziło o to „coś”. Regulus nagle poczuł nieodpartą chęć wmieszania się w ową sprawę.

***

                - Co tak właściwie mamy sobie wyjaśnić? – zapytał James nie mając odwagi spojrzeć na Syriusza. I dobrze, Syriusz też nie mógł teraz na niego spojrzeć. Jak miał na niego patrzeć, kiedy ciągle myślał o nocy, której teraz nie pamiętali. O cholernej nocy, po której im obu został ból dupy! Było jasne, że obaj nieźle się zabawili, tylko czemu, na Merlina, ze sobą?! Syriusz mógł łatwo wytłumaczyć jak mogło to wyglądać z jego strony, chociaż wolał spychać te myśli gdzieś na skraj świadomości, ale Potter?! To było kompletnie nielogiczne, James latał za Evans, a Evans wiecznie go odtrącała, a do Syriusza… Nie, nie, nie. Od razu było widać, że Rogacz ma go tylko za przyjaciela i tak MUSIAŁO zostać. Black nie miał zamiaru udawać, że cała ta sytuacja ma na niego jakikolwiek wpływ. James po prostu nie mógł wiedzieć… Ale mimo to jego głupie pytania prosiły się o trzaśnięcie w twarz. Oj, zatęskniłby za tymi policzkami wymierzanymi przez Lily!
                - Hm, no nie wiem, przespałem się z tobą, ty ze mną, może ja z tobą w babskiej wersji. Przecież to takie normalne! W końcu cały czas to robimy! – warknął odsuwając się na drugi koniec łóżka. Nie chciał w jakikolwiek sposób dawać znać, że przeżywał to w inny sposób, niż powinien. Powinien czuć się dziwnie, prawdopodobnie powinien też zachowywać się jak każdy facet przyłapany w łóżku z kumplem. Niestety, nie wiedział jak to jest i jak powinien się czuć w takiej sytuacji. Zamiast tego jego splątane myśli wędrowały do momentów, które, jakimś cudem, zapamiętał. Jak z niewiadomych powodów pocałował Jamesa, a ten go nie odtrącił, jak szli do łóżka systematycznie pozbywając się ubrań… Powinien się uspokoić, bo jeszcze źle to się skończy.
                - Wybacz, Black, ty przynajmniej nadal jesteś w swojej normalnej postaci! – ofuknął go Rogacz. Jakby to była jego wina, że potterowe ciałko nagle postanowiło zniewieścieć!
- Może to Evans pozbawiła cię jaj – burknął Syriusz. Napięcia wcale nie łagodził uciążliwy ból, który pojawiał się przy każdej przyjmowanej przez niego pozycji. Mógł mieć tylko nadzieję, że James musi znosić coś podobnego.
                Tak naprawdę nie byłoby tak źle, gdyby wiedział, że nie był to tylko pijacki wybryk. Czuł się jak głupia nastolatka z taniego romansidła, ale miał wrażenie, że to naprawdę mogłoby mu pomóc. Ale Potter kochał Lily, a on… A on był po prostu przyjacielem. Oczywiście jeszcze gorszy był Rogacz pod postacią hojnie obdarzonej panienki. Ciężko było ignorować jego ładną buźkę i zgrabne ciałko. Takie to mógłby mieć nawet przez jakiś miesiąc i byłby zadowolony. Ale to był Potter. I oby Remus go szybko odmienił, bo jeśli James miał dostać okresu… Niech Merlin ich broni, normalnie Rogacz bywał potwornie humorzasty, szczególnie po kolejnym koszu od Evans, a co dopiero Potter z okresem!

***


Nie mam pojęcia co robię. Trochę już późno, nie? Nic, Potter z okresem horrorem każdego Huncwota, chyba, że Syriusz dostanie okresu… O czym ja, kurde, myślę?! ;-; Regulus się zgadza? Tak, zjebałam go, wiem, inaczej nie potrafię. Ogólnie to krótkie, znowu, coś się dzieje z moim pisaniem, ugh. Cieszcie oczy, a ja idę poszukiwać wielkiego Niczego or sth. Botanika jest zła! (Musiałam dać hejta. Hejt na botanikę, najgorszy dział biologii zaraz po ekologii.) Nie obrażę się za komentarze J <---- Ta emota ma być creepy, rozumiecie aluzję, nie?